Kiedy dźwięk staje się mostem, czyli magiczny wieczór „Tone Poem” w Lund
- 2 dni temu
- 2 minut(y) czytania
Wchodzisz do sali i od razu wiesz, że coś się zmieniło. Po chwili uświadamiasz sobie, że zniknął nagle pośpiech, nie słychać telefonów a wszystkie „muszę jeszcze” w tajemniczy sposób wyparowały. Przy blasku ciepłego światła, wokół etnicznych bębnów ułożonych na kolorowym materiale siedzą ludzie, którzy przyszli dać sobie chwilę uwalniającego oddechu.

Tak właśnie wyglądał wieczór w Lund podczas sesji „Tone Poem”, niezwykłego spotkania prowadzonego przez Magdę - terapeutkę pracy z głosem i dźwiękiem. Atmosfera, w której każdy natychmiast czuje się bezpiecznie sprawiła, że to nie był zwykły warsztat, tylko coś pomiędzy wspólnym oddechem a powrotem do czegoś podstawowego, pierwotnego - do siebie nawzajem.

Głos, który nie potrzebuje słów
„Tone Poem” to doświadczenie tak proste, że aż zaskakujące. To wspólny śpiew bez słów. Melodie, które może zaśpiewać każdy nie wymagają talentu, jedynie otwartego serca. Kiedy grupa wydała pierwszy wspólny dźwięk, wydarzyło się coś, czego nie da się do końca opisać. Jakby ktoś zdjął z ramion ciężar codzienności i zastąpił go czymś miękkim, otulającym.
Wystarczyła chwila, by poczuć, jak całe napięcie powoli zaczęło odpuszczać, oddech stawał się głębszy a ciało wreszcie przestało walczyć i pozwoliło sobie zwyczajnie być.
Instrumenty ustawione na środku - djembe o ciepłym, drewnianym brzmieniu, szejkery z muszelkami, dzwonki - dodawały temu spotkaniu niemal rytualnego charakteru. Ich dźwięki mieszały się z głosami uczestników, tworząc coś, co jednocześnie uspokajało i ożywiało.

Polacy przy bębnach - wspólnota, której bardzo nam tu brakowało
A może największą magią tego spotkania nie były wcale dźwięki - może chodziło o ludzi?
Bo kiedy po sesji usiedliśmy wspólnie przy herbacie, zaczęły się rozmowy - takie prawdziwe, niewymuszone. O życiu tutaj, w Szwecji, o tęsknotach, planach, małych radościach. O tym, że dobrze jest zobaczyć znajome twarze i usłyszeć znajomy język.
Jedna z uczestniczek napisała potem:
Ta muzyka mnie uzdrowiła!!! Dziękuję.
I trudno się z tym nie zgodzić - muzyka leczy, ale najbardziej leczy poczucie, że nie jesteśmy tu sami.
Co działo się naprawdę?
W trakcie sesji uczestnicy mogli doświadczyć zarówno śpiewu prostych, kojących melodii, jak i pracy z oddechem czy głębokiego relaksu oraz uwolnienia napięć i redukcji stresu. Dodatkowo budowania pewności siebie poprzez wyrażanie własnego głosu, bliskiego, ciepłego spotkania z innymi oraz pełnego „resetu”, który trudno znaleźć w codziennym biegu. Z sali uczestnicy wychodzili uśmiechnięci, wyciszeni, jakby ktoś im w środku poukładał świat.
Takie spotkanie odbędzie się znowu już 13 grudnia!
Jeśli czujesz, że to coś, czego właśnie teraz potrzebujesz, mam dla Ciebie dobrą wiadomość - Kolejna sesja „Tone Poem” odbędzie się już 13 grudnia 2025.
Zatrzymaj się, odpuść, podaruj sobie godzinę spokoju i ludzkiej bliskości przed świątecznym zamieszaniem. Już dziś napisz bezpośrednio do Magdy mdola.voice@gmail.com
Nasz wywiad z Magdą Dolą - https://www.polskiewszwecji.com/post/wywiad-muzykoterapia
Pamiętaj, czasem wystarczy jeden wspólny dźwięk, żeby znowu poczuć siebie w pełni.
P.S. Musiałam Wam o tym napisać, bo już dawno nie doświadczyłam czegoś, o czym jeszcze długo będę pamiętała. Magda – dziękuję!
--------------------------------------------------------------
Na warsztatach obecne były Paulina Mezyk i Karolina Cywinska ze Stowarzyszenia Polska i Sverige
Tekst powstał przy współpracy redakcyjnej- Łukasz Rynkowski i Paulina Mezyk



Ta muzyka, te dźwięki... ten spokój. Było cudownie